JEDNO SŁOWO TAG! Potrzebujesz szybszego ładowania wideo? O jedno słowo za dużo. Green_pal . 02:00:13. Ordet (Słowo) Lukasz_Kozubek . 10:02. CO OZNACZA SŁOWO O jedno słowo za dużo? „Krótkie fragmenty” w utworach artystycznych i publicystycznych. Cyfryzacja treści i szeroki dostęp do platform umożliwiających umieszczanie informacji w sieci Zobacz Jedno słowo za dużo Abbie Greaves w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji. Jedno słowo za dużo • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13423227466 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przejdź do treściPoznali się trzynaście lat wcześniej w hotelu. Ona organizowała przyjęcia, on był gościem. Ona nieśmiała, on pewny siebie i bogaty. Od początku wiedzieli, że są dla siebie stworzeni. Że ich dusze idealnie do siebie pasują. Jednak po kilku wspólnie spędzonych latach coś zaczyna się psuć. On popada w depresję, z której bardzo trudno mu wyjść. Czuje, że nie zasługuje na taką kobietę jak Mary. Znika bez słowa. Dlatego też od siedmiu lat kobieta czeka na dworcu z napisem „Wróć do domu, Jim.”Jak długo Mary będzie czekać na swojego ukochanego? Czy kobieta poradzi sobie z samotnością?„Powinna była wiedzieć, że to tylko jej pobożne życzenia, to wyobrażanie sobie, że właśnie dzwoni Jim. Ale siedem lat czekania może tak na człowieka podziałać. Osiemdziesiąt cztery miesiące łudzenia się, że to tylko zły sen, dwa tysiące pięćset pięćdziesiąt pięć dni nadziei, że on wróci wieczorem do domu, i Bóg jeden wie, ile godzin niewysłuchanych modlitw.”Książka pisana jest w dwóch przestrzeniach czasowych. Przed i po zniknięciu Jima. Możemy zobaczyć jak bardzo świat Mary uległ zmianie, jak ją zniszczyło czekanie na niego. Wcześniej spotkamy się z wielką miłością, natomiast później zobaczymy pustkę, smutek, nadzieję i również dwójkę innych bohaterów – przyjaciół Mary – Alice i Kita, którzy mocno angażują się w poszukiwania mężczyzny. Ponieważ niewiedza jest najgorsza. Chociaż może czasem lepiej nie wiedzieć?Jedno słowo za dużo to nie jest zwykła historia miłosna. To opowieść o sile tego uczucia, wytrwałości i nadziei. O relacji dwóch serc, ale i tego pojedynczego, które musi zmierzyć się w pojedynkę z przeciwnościami losu. I o tym, że miłość nie zawsze przygotujcie się na powieść pełną emocji. Akcja powoli przeprowadzi Was przez historię dwójki bohaterów, która gwarantuje łzy wzruszenia i bólu. Nadzieja kiełkuje w sercu do końca powieści. Z całego serca kibicowałam Mary, miałam ochotę ją przytulić i pocieszyć dobrym słowem. Powieść jest głęboka i trudna. Podeszłam do niej bardzo emocjonalnie, a ta roztrzaskała wręcz moje serce. Polecam!Tytuł: Jedno słowo za dużoTytuł oryg.: Ends of The EarthAutor: Abbie GreavesWydawnictwo: MuzaData wydania: 30-06-2021Przekład: Katarzyna BieńkowskaMoja ocena: 7/10 Khrystyna jest piękną ukraińską modelką i właścicielką psa rasy pomeranian – Roksany. Khrystyna z pewnością mogłaby reklamować usługi chirurgów plastyków, a jako modelka szczególnie lubi stylizacje miejskie (choć angielskie określenie „street style” aż kusi, żeby opisać je jako „uliczne” w najgorszym możliwym rozumieniu tego słowa). To też dziewczyna, którą tulił Sergio Perez, w sensualnym tańcu, trzymając ręce na jej biodrach, a może i raczej trzymając się jej bioder, bo stan, w jakim się znajdował wskazywał, że w pionie sam by nie ustał. Tak wyglądała impreza w Monako zwycięzcy tego prestiżowego wyścigu w barwach Red Bulla. Tajemnicą pozostaje, jak zareagowała na filmy wideo z tej imprezy Carola Martinez, żona meksykańskiego kierowcy, będąca wtedy w połogu po urodzeniu raptem dwa tygodnie wcześniej ich trzeciego dziecka. Wiadomo natomiast, jak zareagował Perez – w oświadczeniu zapewniał, że była to po prostu bardzo zła impreza, a jego bliscy wiedzą, jakimi wartościami się kieruje. Możemy tylko zawierzyć, że lojalność jest jedną z nich. Perezowi się upiekło. Zrobił z siebie totalnego pajaca, ale nikt do tego nie wraca, nie wypomina mu tego, nie oskarża o postępowanie niezgodne z zasadami, które powinien promować kierowca Formuły 1, jego zespół milczy. Wszystko jest w porządku. Ma w tym Perez wielkie szczęście, bo ostatnie wydarzenia pokazują, że w Formule 1 na świeczniku jesteś cały czas, nie ma spraw publicznych i prywatnych, a ze wszystkiego, co powiesz jesteś bezlitośnie i bezwzględnie rozliczany. ***** Nelson Piquet to trzykrotny były mistrz świata, który – wszystko na to wskazuje – nie będzie miał już wstępu do padoku Formuły 1. To dlatego, że w listopadzie zeszłego roku w rozmowie z brazylijskimi mediami nazwał Lewisa Hamiltona neguinho. Google translate tłumaczy to słowo tylko na jeden sposób: „cz...ch”. I tak też przetłumaczyły je anglojęzyczne media. Piquet został natychmiast potępiony przez Formułę 1, Mercedesa, Hamiltona, dziennikarzy, wszystkich. Ludzi, którzy nie zadali sobie trudu, żeby spytać jakiegokolwiek Brazylijczyka czy Portugalczyka, co Piquet powiedział. „Nego”, „nequinho”, „negao” to słowa, które owszem mogą być pejoratywne, ale mogą też być zupełnie normalne. Aby były obraźliwe, musi za tym pójść przekleństwo. Samo słowo, używane jest równie często między białymi (choć starszymi ludźmi) jako odpowiednik czegoś w stylu „stary”, „chłopie”. I w ten sposób użył go Piquet, co próbował wyjaśnić w oświadczeniu. Nikt go jednak nie słuchał, a to Piquet zawdzięcza sobie sam, bo pracował na to latami. Ricardo Patrese, kolegę z ekipy, nazwał kiedyś płaczką i bezużytecznym kierowcą. Keke Rosberga? „Gówniany”. O sąd otarła się sprawa, gdy o Ayrtonie Sennie powiedział: „Spytajcie go, dlaczego nie lubi kobiet”. Właściwie można by się zastanawiać, czy za homofobiczną nie należy uznać reakcję Senny, który sugestię, że jest gejem odebrał jako aż tak obraźliwą, że Piqueta chciał pozwać. Pal sześć, grunt, że intencje Piqueta pozostają jasne, co też się potwierdziło, gdy światło dzienne ujrzał inny jego niedawny komentarz o Hamiltonie. Homofobiczny i zwyczajnie prostacki. Gbur, burak, a teraz także banita. ***** Formuła 1 bardzo głośno mówi teraz o EDI – Equality, Diversity, Inclusivity – równość, różnorodność, inkluzywność. Ledwie kilkanaście dni temu FIA stworzyła stanowisko doradcy ds. EDI w motorsporcie. Posadę objęła... Ukrainka Tania Kucenko. Gdy tylko ktokolwiek ze społeczności F1 jest atakowany ze względów rasowych czy płciowych, całe środowisko stoi za tą osobą murem. Gdy tylko ktoś dopuści się takiego ataku, ma całe środowisko przeciwko sobie. Tak było, gdy na Twitterze zakwestionowano kompetencje nowej ekspertki Sky Sports – Naomi Schiff, dawniej kierowcy, skądinąd pięknej dziewczyny, pochodzącej z Rwandy, a urodzonej w Belgii. Lewis Hamilton był pierwszym, który stanął w jej obronie. Tak było, gdy Juri Vips, Estończyk z programu juniorskiego Red Bulla, powiedział podczas streamu, że nie założy różowej czapki „bo jest gejowa”, a potem grał w Call of Duty i strzelając do przeciwnika – czarnoskórego – nazwał go cz...chem. We wtorek Vips stracił kontrakt w Red Bullu. Co ciekawe jednak, zespół, w barwach którego jeździ w Formule 2 – Hitech – zatrzymał go do końca sezonu. Jego szef został za to odsądzony od czci i wiary, a cała seria – to kolejne „oświadczenie” w ostatnich dniach – wyraziła wielkie zaskoczenie i zapowiedziała kontrolę zespołu, aby upewnić się, że właściwie zajmuje się tematem. Olivier Oakes, szef ekipy tłumaczy: „Jeśli nie możesz popełnić błędu, szczerze za niego przeprosić i dostać drugą szansę, to co to mówi o nas jako o społeczeństwie?”. ***** Jak rozsądzić, kto na drugą szansę zasługuje? Vipsa usprawiedliwić się nie da absolutnie niczym, ale na razie ją – przynajmniej częściowo – dostaje. Piqueta nie można już jednak dłużej traktować jako nieszkodliwego staruszka. Zasłużony czy nie, starszy czy nie. Od dziś jest banitą. Siła słów, komunikacji, tego czego się nie powiedziało lub powiedziało za dużo, jest zadziwiająca. Czasem to właśnie one decydują o naszym być albo nie być, o naszym związku, danej relacji, tym czy coś się w ogóle ma szansę zadziać… Patrząc wstecz i mając doświadczenie takie jakie mam, naprawdę dostrzegam jak wielką siłę mają słowa. Jak wiele kluczowych dla mojego życia sytuacji, potoczyło się w taki lub inny sposób, bo coś zostało powiedziane lub…pewnych słów komuś zabrakło. Teraz wiem, że z pewnością zaważyło to również na związkach lub relacjach, które przez to się rozpadły albo nawet nie rozpoczęły ;) Istnieje też wiele osób, którym chciałam coś powiedzieć, wyznać, wykrzyczeć i tego nie zrobiłam, czego częściowo żałuję, albo z czego się cieszę. Same na pewno wiecie i znacie z autopsji takie sytuacje. Przyjaźnie, związki i miłości, które zaczęły się lub skończyły z powodu słów. Czy mimo to jesteśmy jednak świadomi ich wagi? Niestety wydaje mi się, że nie. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego jak są ważne i ile znaczą. Często rzucamy je na wiatr, wypowiadamy bez zastanowienia, przemyślenia, odpowiedzialności. A za słowa powinniśmy brać odpowiedzialność. Za „kocham” i za „przyrzekam” równie mocno jak za „nienawidzę”, „nie kocham”, „nie wybaczę”. Bardzo często mówi się, że słowa ważniejsze są dla kobiet niż mężczyzn. To nas uwodzi się słowem a ich obrazem. Czy faktycznie tak jest? Nie byłabym tego taka pewna. Myślę, że niezależnie od płci, dla obu stron są one niezwykle ważne i często to na nich opierają się nasze najważniejsze życiowe decyzje. Dlatego właśnie tęsknie za czasami, gdy słowa faktycznie miały jakąś wartość. Kiedy ludzie zdawali sobie sprawę z tego jakie są ważne i kiedy obietnice, przysięgi czy zapewnienia były naprawdę wiążące. W dzisiejszych czasach nie możesz mieć nawet pewności, że ktoś umawiający się z tobą, że przyjdzie na spotkanie. Czemu tak łatwo przychodzi nam mówienie a tak trudno, wywiązywanie się z tego co się powiedziało? Cóż to chyba sprawka tak bardzo ułatwionej możliwości komunikowania się przez różne media. Wyślesz komuś wiadomość mailem, smsem czy na fb i już – poszło. Tak samo łatwo można to przecież odwołać. To tylko jedna wiadomość czy telefon. Nic więcej. Lekko przychodzi nam więc paplanie co ślina na język przyniesie i przy takiej ilości, jakość komunikatu strasznie spada. Zastanawiałaś się kiedyś „co by było gdyby?”: pewne słowa nie padły, gdyby on powiedział Ci co czuje, gdybyś Ty go zatrzymała, gdyby on nie uniósł się dumą itd…? Czy są słowa których żałujesz lub takie, których zabrakło Ci odwagi by wypowiedzieć? Reader Interactions

o jedno słowo za dużo